wtorek, 10 kwietnia 2012

na nowe przepisy

W moim "zeszycie" (jest to po prostu plik na komputerze) mam 222 przepisy wypróbowane. Do tego 375, które koniecznie muszę spróbować zrobić... Uwielbiam nowe przepisy. Na Święta zrobiłam te jajka po hindusku. Niestety tak szybko zostały zjedzone, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia :) Przepis poniżej. Poza tym po raz pierwszy zrobiłam bigos i mi wyszedł :) Resztki dzisiaj na kolację. Zrobiłam wieprzowinę w coli. (Po prostu marynuje się kawałek mięsa przez 24h w 2 szkl. coli i 0.5 szkl. brązowego cukru, potem podsmaża i piecze w piekarniku). A na deser sernik czekoladowy z tutejszego świeżego sera (roztopioną czekoladę dodaję do masy serowej i piekę normalnie) oraz mazurek - kruche ciasto (bezglutenowe), warstwa kajmakowa, domowy dżem truskawkowy i ozdoby z marcepanu. S. się bawił marcepanem :)
Już dawno przeczytałam Catch 22 Hellera, ale nie zdążyłam skomentować. Szósta książka w tym roku. Powieść. Podobała mi się, chociaż czytało się ją bardzo powoli. Czytałam ją ponad miesiąc. Na początku mi się nie podobała, ale pod koniec już tak :) Kojarzy mi się z koleżanką, M. Już się nie mogę doczekać kiedy ją zobaczę. 
Koleżanka z gimnazjum jest w ciąży. Co w naszym wieku nie jest niczym szokującym, dziwnym. Trochę przerażające jest to, że to planowane dziecko. Dwa lata temu wzięła ślub, teraz jest w ciąży, ma pracę. Tak myślę, że ja wcale nie jestem gotowa na ślub, czy dziecko.
K. wychodzi za mąż 14 lipca, już o tym wspominałam. 
Tyle rzeczy do zrobienia, tak mało czasu... 
Chciałam odpocząć przez święta, ale jak? Do piątku wracałam do domu po 21. Coś gotowałam, przygotowywałam, spałam po 6h dziennie (ja naprawdę potrzebuję 8h snu, więc dla mnie to było ekstremalne). W sobotę cały dzień w kuchni. Wieczorem do kościoła. W niedzielę po kościele byliśmy u znajomej z Polski na branchu (=breakfast+lunch), wróciłam do domu o 16 i padłam. Spałam do 19. Potem kolacja, film. W poniedziałek rano wpadliśmy na pomysł zaproszenia znajomych na lunch (oczywiście przygotowałam za dużo jedzenia...). Także też nie odpoczęłam, po jedzeniu poszliśmy na długi spacer. (Pogoda była śliczna! Jakieś 20 stopni, słońce). A dziś wtorek i do pracy. Zwlekłam się na 11. Posiedziałam trochę, wróciłam do domu. Zaraz zabieram się do skończenia kilku rzeczy, jak to skończę dzisiaj, to nie muszę iść jutro do biura. W czwartek jedziemy do Arles. Tak bym chciała prawdziwy urlop :)
Czas do pracy!
A przepis tu:

Jajka po hindusku

Składniki:
  • Jajka ugotowane na twardo 
  • Imbir 
  • Czosnek 
  • Cebula 
  • Puszka pomidorów 
  • Słodka papryka w proszku 
  • Liście laurowe 
  • Sól 
  • Ziarna kardamonu 
  • Laski cynamonu 
  • Garam masala 
  • W przepisie była jeszcze kolendra (suszona lub świeża) i ziarna kminku, ale pominęłam. 
Sposób przygotowania:
  • Jajka obieramy i podsmażamy na oleju (nie oliwie) na złoto. Lekko nacinamy każde jajko, żeby potem sos wsiąkł. Odkładamy. 
  • Na tym samym oleju podsmażamy chwilę cynamon, liście laurowe, kardamon, słodką paprykę. 
  • Dodajemy pokrojoną cebulę, zmiażdżony czosnek i starty imbir, smażymy do uzyskania do złotego koloru. 
  • Dodajemy sól, garam masala (1-2 łyżeczki), pomidory. Gotujemy na małym ogniu, aż olej będzie wypływał na wierzch. 
  • Dodajemy jajka. Próbujemy czy wystarczająco słone. Gotujemy chwilę.
Zdjęcia bigosu i ciast i koszyczka (serwetkę zrobiłam z firanki i tak była za długa...) :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz