środa, 28 marca 2012

na chorobę

Więc będzie krótko. Najpierw obiecane zdjęcia.

Byłam ostatnio chora. Nadal jestem, poza tym mam strasznie dużo na głowie... Poza tym powinnam już spać... Napiszę najpóźniej w weekend.

niedziela, 18 marca 2012

Ciasto urodzinowe - brzoskwiniowe

S. ma urodziny we wtorek. Postanowiłam, że zrobię ciasto. Spotykamy się jutro wieczorem. O północy zjemy ciasto. Dostanie pierwszą część prezentu - karafkę i szklanki do whisky. Będzie w końcu starym człowiekiem już, ćwierć wieku ;) Drugą częścią prezentu jest wycieczka na południe Francji. W połowie kwietnia, po Wielkanocy. Na razie nie powiedziałam mu, gdzie jedziemy, ale musiałam mu powiedzieć, że go gdzieś zabieram, żeby załatwił sobie urlop. O zestawie do whisky nie ma pojęcia :)
Odkąd przeszliśmy na tę dietę zrobienie ciasta jest trudne... Mogę powiedzieć, że jestem ekspertką, jeśli chodzi o kokosanki (również migdałowe), różnego rodzaju musy i trufle, ale ciasta... W związku z tym, że ostatnio to ciasto truskawkowe mi wyszło, postanowiłam, że zrobię coś podobnego, tylko z brzoskwiniami i w pełnej wersji.
Przepis jest tu:
Najpierw ciasto (wszyscy, którzy mogą spożywać gluten, można zastąpić zwykłym kruchym ciastem.)
Do ciasta potrzebuję musu jabłkowego (? w oryginale apple sauce). Podobno można to kupić gotowe w Niemczech, w Stanach, może w Polsce też, może tutaj też, ale pewnie będzie z jakimiś "ulepszaczami", wiec ja po prostu obieram, kroję jabłka (zależy od humoru, czasem 3, dzisiaj jakieś 10). Podlewam wodą, gotuję, aż się rozgotują i woda trochę wyparuje. Jeżeli mam blender (a mam go od Bożego Narodzenia - prezent od mamy S., zawsze marzyłam o blenderze) to potem je blenduje, a jak nie mam blendera, to przecieram przez sitko. Jabłka powinny być na tyle miękkie, że można je rozgnieść nawet widelcem. W Niemczech podają taki mus jabłkowy do placków ziemniaczanych. Świetna kombinacja :)

To są moje jabłka przed gotowaniem, po gotowaniu i po blendowaniu :) Równocześnie robię coś rosołopodobnego. Niedziela w kuchni. Uwielbiam ten czas.


Teraz czas na ciasto. Troszeczkę modyfikuję przepis na moją małą foremkę. Więc tak
  • 2 łyżki mielonego siemienia lnianego
  • 1/6 szkl. musu jabłkowego
  • 0.5 łyżki octu z czerwonego wina (w oryginalnym przepisie octu z cydru, ale akurat w sklepie się skończył, więc używam z czerwonego wina)
  • 1 op. cukru waniliowego
  • 1/6 szkl. oleju orzechowego (w przepisie kokosowego, ale nie mam)
  • 3/4 łyżki miodu
To wszystko zmiksować mikserem. Dodać
  • 3/4 mielonych migdałów
  • 1/2 szkl. mąki kokosowej (ja nie mam mąki kokosowej, więc mielę wiórki (1szkl. wiórek, żeby otrzymać 0.5 szkl mąki), to nie jest to samo, ponieważ mąka kokosowa jest odtłuszczona, a wiórki mają nadal dużo tłuszczu, ale w tym przepisie działa)
  • 1.5 łyżeczki sody oczyszczonej
Mieszamy i wyrabiamy, dodając ewentualnie trochę mąki migdałowej.
Według oryginalnego przepisu ciasto powinno dać się rozwałkować. Moje się nie daje... Więc je przekładam do foremki i po prostu palcami wygniatam. Piekę 12 minut w 170 stopniach z wiatraczkiem.
Czekam, aż wystygnie i robię pierwszą warstwę brzoskwiniową.
  • 3/8 szkl. mleka kokosowego
  • 1/8 szkl. miodu
  • 1 łyżeczka wanilii
  • 1/2 szkl. brzoskwiń z puszki pokrojonych w kostkę
  • 5 płatków żelatyny rozpuszczonych w 1/4 szkl. wody
Zblendować wszystko. Włożyć do lodówki, aż będzie tężeć zalać brzoskwinie rozłożone na cieście.
I na koniec warstwa kokosowa.
  • 1 szkl. kremu kokosowego (puszkę mleka kokosowego wstawiamy do lodówki, po pewnym czasie (jakies 24h) rozwarstwi się, odlewamy wodę i zostaje nam krem)
  • 0.5 łyżki miodu
  • cukier waniliowy
  • 5 płatków żelatyny rozpuszczonych w 1/4 szkl. wody.
Wszystko blendujemy. Zostawiamy na chwilę do zgęstnienia i wylewamy na zastygniętą masę brzoskwiniową. Zdjęcie kremu kokosowego i finalnej wersji. 

We wtorek dodam zdjęcia pokrojonego ciasta :)

sobota, 17 marca 2012

z lampką wina

Jest mi cholernie smutno. Piję czerwone wino. Sama. S. pytał, czy nie chcę u niego zostać, ale jutro od rana muszę intensywnie coś robić. Jutro są 50 urodziny mojej mamy. Dzisiaj impreza. Cała rodzina przy stole, pyszny tort, dużo alkoholu, gitara w dłoniach wujka. Uwielbiam rodzinne spotkania. Lubię moją rodzinę. Wesela, imieniny, miło jest każdego zobaczyć. Rozmawiałam z nimi na skypie. Widziałam wszystkich. Strasznie bym chciała tam być. Najgorsze jest to, że może mogłabym... po prostu byłam za bardzo zaganiana, żeby cokolwiek zaplanować. Mogłam bez problemu wyjechać w piątek, byłabym w sobotę w domu, wróciłabym w poniedziałek. Za późno. Tymczasem na urodziny funduję rodzicom 4-dniową wycieczkę w Paryżu. To było od zawsze marzenie mojej mamy. Nie może w to uwierzyć :) A ja na urodziny jadę do Londynu i St Andrews :) Była to baaardzo spontaniczna decyzja. Nawet dokładnie nie spojrzałam na plan... najwyżej ktoś mnie udusi, ale musiałam. W połowie maja moi znajomi mają końcowe egzaminy, potem trzy tygodnie wakacji, rozdanie dyplomów i więcej tam nie będą. Nie będzie kogo odwiedzać. To ostatni moment...
A tymczasem zdjęcie z dzisiaj:

piątek, 16 marca 2012

jest miejsce na odrobinę lenistwa :)

Nie poszłam dzisiaj do pracy. Tak po prostu. Wczoraj przemknęło mi to przez myśl, ale stwierdziłam, że pójdę i tak. Rano zadzwonił budzik. Stwierdziłam, że w takim stanie nie ma sensu iść do pracy. Byłam pewna, że nic nie zrobię. Akurat teraz jestem w punkcie, że muszę się skoncentrować i wymyślić coś mądrego, być kreatywną. A to w moim przypadku nie działa, kiedy jestem zmęczona. Mogę wtedy robić rzeczy mechaniczne, coś napisać, itp., ale kreatywnie nie. Poza tym trochę popracowałam w domu rano. Przed południem. Potem już nie robiłam nic. Tzn. zakupy, skype z rodzicami, (moja mama ma 50 urodziny w niedziele i przygotowuje imprezę). Potrzebowałam takiej chwili, kiedy nie muszę nic. Nic nie planuję. Plany na weekend mam dość intensywne. (Są to raczej przyjemności, ale zawsze coś co trzeba zrobić). Piję teraz herbatę rooibos, kojarzy mi się z kolegą z Południowej Afryki. Okno otwarte na oścież. Jest ponad 20 stopni. W planach krótkie spotkanie z moim chłopakiem i kolacja u koleżanki Polki. Co prawda są zaproszone też dziewczyny z Indii, ale mam nadzieję, że chociaż trochę będę mogła pogadać po polsku. A. jest bardzo miłą dziewczyną. Bardzo wesoła. Poznałam ją w autobusie do Polski (tak, jechałam autobusem, 24h, ale tylko dlatego, że połączenie lotnicze stąd jest tragiczne, musiałabym albo lecieć z przesiadkami, albo do Berlina, albo z Paryża). A. namówiła mnie na jogę. Bardzo mi się podoba. 
Poza tym ułożyłam puzzle! Mapa świata. 1000 kawałków. Trochę byłam rozczarowana, bo to było dość proste. Zajęło mi 3 wieczory. Zamówiłam kolejne dwa komplety. "Kawa" 1000 kawałków i stara mapa świata 1500. Miałam nadzieję, że listonosz przyjdzie, ale się nie pojawił :(
No nic, bywa...

czwartek, 15 marca 2012

Dobry dzień?

Ostatnio byłam tak zajęta, że nie wiedziałam, jak się nazywam. Wczoraj to było apogeum. Najpierw troszkę zaspałam (na szczęście tylko 15 min), ale musiałam śpieszyć się ze śniadaniem. Biegiem na zajęcia, żeby się nie spóźnić. Wykładowcy nie wypada się spóźnić. Sprawdzałam w między czasie zadania domowe, potem biegiem do biura. Kończyłam sprawdzać zadania i już musiałam biec na seminarium, z którego musiałam wyjść wcześniej, żeby zdążyć na kolejne zajęcia, które musiałam skończyć przed czasem, żeby dobiec na kolejne seminarium. Wybiegłam, w tramwaju kończyłam sprawdzać te zadania domowe, żeby zdążyć zjeść kolacje. Jedząc uaktualniałam stronę internetową, a potem biegłam na cośrodowe gry planszowe u znajomych. Wróciłam do domu o 23. Wtedy miałam chwilę na to, żeby poprawić stronę internetową i musiałam się kłaść spać, żeby rano wstać... Jeszcze piątek i weekend!
Ale dzisiaj wzięłam udział w konkursie! Był to konkurs na blogu szminkanakoszuli.blog.onet.pl. I nawet mi się udało :)
Nawet wierszyk napisałam
Koszula wymyslil zagatke 
i sprawil tym I. niezla gratke. 
Zamiast ciezko pracowac teraz, 
do komentarzy zerka nieraz. 
Meczy sie biedna I. niezmiernie, 
az nie moze siedziec tak biernie. 
Ksiazka, kubek, czy cos innego, 
Koszulo, oszczedz ciekawskiego, 
podaj rozwiazanie na tacy, 
zanim szef I. wyrzuci z pracy. 
Więcej na blogu Szminki i Koszuli. Bardzo się cieszę, że będzie książka! Bardzo lubię ten blog :) Zastanawiam się, czy się tam może zareklamować, ale się boję trochę...
Tymczasem czas robić deser na jutro (idę do znajomych na kolację).

niedziela, 11 marca 2012

Ciasto truskawkowe

Znów mi trochę smutno. Weekend minął tak szybko, że szkoda gadać. W piątek poszłam na imprezę, nieplanowaną. Wróciłam do domu po 6 rano... Nie wiem, jak to się stało. Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś takiego mi się przydarzyło :) Odchorowywałam to potem całą sobotę i trochę niedzieli. Odzwyczaiłam się od alkoholu. W sobotę przyszedł kolega na kolację. Postanowiłam zrobić ciasto!
Korzystałam z tego przepisu:
Zrobiłam tylko jedną warstwę, bo za późno wstałam i by mi się nie zsiadła. Poza tym nie mam oryginalnej mąki kokosowej, więc zblendowałam wiórki. Ciasto okazało się rewelacyjne. Pierwsze ciasto paleo (bezglutenowe, bezmleczne, bez ziaren), które smakowało "normalnie".
Oto ono.

Kolejna książka przeczytana:
to 
5. D. Pennac "L'oeil du loup".
Kategoria a). Chociaż niby książka dla dziecki, ale wcale nie banalna, prosta. Bardzo poruszająca lektura. Zdecydowałam się czytać książki dla dzieci po francusku w ramach edukacji. Tą polecam każdemu i w każdym języku :)
A tak poza tym? To jestem bardzo zmęczona. Jest 21.30, a ja jestem umyta w łóżku. Poczytam coś chwilę i idę spać. Jutro poniedziałek :/

czwartek, 8 marca 2012

Najprostsza zupa brokułowa

Ze mną trochę lepiej. Trochę czekolady, truskawki na promocji i jakoś żyję :) Chociaż energii dalej brak. Dlatego mając ochotę na zupę postanowiłam zrobić coś bardzo prostego. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Zupa okazała się pycha. Na ciepło i na zimno. Moja wyszła baaardzo gęsta, ale można dodać więcej wody podczas gotowania, będzie mniej gęsta :) Zdjęcie jutro.

Zupa-krem brokułowa

Składniki

  • 1kg mrożonych różyczek brokuł
  • 1 cebula
  • 4 ząbki czosnku
  • sól, pieprze, ewentualnie vegeta
Sposób przyrządzenia:
  • Cebulę pokroić na mniejsze kawałki. Czosnek obrać.
  • Wszystkie składniki wrzucić do garnka (brokuły mrożone). Podlać wodą, ale nie za dużo, żeby nie przykrywała brokuł. Im mniej wody, tym będzie gęstsza.
  • Gotować do rozgotowania warzyw (u mnie jakieś 15 min od zagotowania).
  • Zblendować.
  • Podawać na ciepło lub na zimno.
Oto i zdjęcie:

wtorek, 6 marca 2012

Życie?

Mam ochotę płakać. Nie wiem, czy to jakaś "depresja" wiosenna, ale jest mi po prostu strasznie smutno. Niby wszystko jest dobrze, ale czegoś mi brakuje. Jestem szczęśliwa we Francji. Powoli zaczynam znajdować sobie znajomych, ale coś jest nie tak. Niby wszystko jest dobrze, ale... Mieszkanie mam świetne, wypłata wpływa na konto regularnie, pracy jest momentami dużo, ale tylko momentami, a tak to ok, zapisałam się na jogę, czytam dużo, wiosna się zbliża, ale... Zaczęłam się zastanawiać, czy byłam kiedyś tak po prostu szczęśliwa. Może po prostu nie potrafię być szczęśliwa? Nie przypominam sobie, żeby było mi bardzo źle w przeszłości. Było momentami ciężko, jak np. mieszkałam w kuchni u babci, albo byłam w związku na odległość. A kiedy było na prawdę dobrze? Pamiętam jeden okres, który mi się kojarzy tylko z pozytywnymi chwilami. Było to na wakacjach w połowie moich studiów. Spędzałam 6 tygodni w moim miasteczku uniwersyteckim na projekcie. Czemu było tak dobrze? Zakończyłam związek, który już dużo wcześniej się rozpadł. Było wtedy wyjątkowo ciepło, jak na tą część świata. Projekt szedł bardzo dobrze, lepiej niż się spodziewaliśmy, po 4 tygodniach moja pierwsza publikacja była gotowa. Wszyscy znajomi robili projekty. Spotykaliśmy się prawie codziennie, na grilla, na karty, na oglądanie meczu tenisowego. Mieszkałam wtedy u bardzo dobrego kolegi. Wieczorami przed snem chodziliśmy na spacery po mieście. Włamaliśmy się do ruin zamku. Rozmawialiśmy na poważne tematy. Piękny był ten czas! 
Nie chcę narzekać. Mam to, czego potrzebuję do szczęścia, ale...
"Szczęście przyszło. Czemuż nam tak smutno, 
Że przed jego blaskiem uchodzimy w cień?"
(B. Leśmian)