Nie wiem, czego chcę. Jego
uśmiechu i żeby był przy mnie, kiedy w nocy budzi mnie koszmar. Przed chwilą
zakończył się mój niespełna dwu i półletni związek i co? Już marzę o innych
dłoniach i innych ustach. Nie jestem „slut”. Nie sypiam z nowo poznanymi
mężczyznami. Nigdy nie miałam „one night stand”. Jednak nie mogę się doczekać
spotkania z nim. Kiedy będzie w moim mieszkaniu. Najlepiej bez koszulki :)
Do dupy z tym wszystkim. Nie
wiem, czego chcę. Na związek to się w ogóle nie nadaje. Poza tym prawie go nie
znam. Spędziłam z nim tylko tydzień. Rozmowy, potem kilka wymienionych maili, on
grający na pianinie, Rodrigo, Mistrz i Małgorzata, bez, wymienione spojrzenia,
niezręczne pożegnanie. Brak pocałunków, brak trzymania się za rękę. Ze dwa
tysiące kilometrów. Racjonalnie: to mnie po prostu pogięło. Przecież go nawet
nie znam, a nie mogę przestać o nim myśleć. Nie pamiętam, kiedy się ostatnio
tak czułam. Chcę go już zobaczyć. Chciałabym, żebyśmy mogli po prostu iść na
randkę. Spotykać się od czasu do czasu, poznawać się. Tylko te dwa tysiące
kilometrów. A może ja po prostu jestem ułomna i nie potrafię egzystować sama.
Szukam podświadomie na siłę i znalazł się on. Budzi się we mnie jakiś dziwny
duch romantyzmu, którego zabiłam dawno temu. A może oni go zabili? Teraz odżył,
ale staram się go zabić znów, sama. Nie dokańczam tych źle zaczętych wierszy,
przełączam zbyt piękną muzykę, staram się nie myśleć.
Z drugiej strony on przyjeżdża
niedługo, a ja w przygody bez przyszłości się nie bawię. Na pewno? Może
powinnam napisać nie bawiłam się? Pieprzone hormony. Myślałam, że moje życie
„sypialniane” z S. było ok. Teraz już tak nie myślę. Nie wiem, czego chcę. A
może wiem, tylko wstydzę się napisać? K. kazała mi być grzeczną.
Jestem teraz w pociągu. Słucham
Rodrigo. Jeszcze godzina i będę spowrotem we Francji. Tej cudownej Francji. Ta
myśl mnie uspokaja. Praca, praca, praca. Trzeba w końcu coś z sobą zrobić i ze
swoim życiem. Nie napiszę jak ma na imię, jak go poznałam, może za tydzień wyda
mi się to głupie i będzie mi wstyd. Nie piszę wiecej o nim... Dwa tygodnie
tylko.
I. dlaczego musisz wiedzieć czego chcesz? Dlaczego wszystko musi pasować do określonego kanonu?
OdpowiedzUsuńChyba jesteś racjonalistką, wszystko musisz mieć dokładnie poukładane, przemyślane, a rzeczy, które odbiegają od tej "harmonii" wydają Ci się dalekie. Nie bój się tego "małego zawrotu głowy". Nie wszystko musi dać się wytłumaczyć. Czasami trzeba dać się ponieść ponieść chwili bo wtedy przeżywamy najpiękniejsze chwile :)
To jest Twój drugi wpis, który mnie poruszył. I czekam na więcej :)
Szminka.
Jestem zdecydowanie realistką! Ale kiedyś wierzyłam w cuda... Tak jest lepiej dla mnie, mieć poukładane życie. Nie lubię rozczarowań.
OdpowiedzUsuńTymczasem, tracę głowę i jest mi z tym niesamowicie dobrze. O tym napiszę jutro, albo w niedzielę :)
Pozdrawiam,
I.
PS. Przepraszam, że tyle mi zajmuje odpowiadanie, ale nie mam do niczego głowy ostatnio.