wtorek, 11 września 2012

Powtarzający się refren, pierwsza zwrotka, ciąg dalszy

Pół godziny temu wróciłam do domu. Pozmywałam naczynia, kalafior się gotuje. Mam jakieś 15 minut dla siebie. Potem trzeba zabrać się do pracy. Zadanie domowe z francuskiego, a potem praca, mam nadzieję, że skończę przed północą. Jutro to samo.
Dowiedziałam się, że 13 września jest Dniem Czekolady! Jakim cudem nie wiedziałam o tym przedtem? Nie wiem... Spotykam się wtedy ze znajomymi i każdy ma przynieść czekoladę ze swojego kraju. W związku z tym zrobię blok. Jutro rano pójdę po zakupy (wieczorem sklepy są już zamknięte), będę w pracy trochę później. Trudno. Dzień czekolady, to dzień czekolady :)
Stwierdziłam, że dokończę chociaż pierwszą zwrotkę mojej historii. Poza tym, pomaga mi to nie sprawdzać maila co 5 minut. Znów czekam na maile... Napisał do mnie w poniedziałek rano. Odpisałam, teraz czekam znów na odpowiedź. Coś go źle zrozumiałam, bo jeszcze nie wrócił do domu. Także nie ma internetu. Wraca dopiero w piątek, ale liczę na jakąś wiadomość jutro ;) Staram się subtelnie z nim flirtować przez maile, ale nie wiem, czy mi wychodzi. Zobaczymy. Nigdy nie byłam dobra we flirtowaniu... Ale nie o nim dzisiaj. 

M. Byłam załamana tym, że mogłam być z nim, a wszystko zepsułam i to jeszcze bez powodu. Postanowiłam, że napiszę do niego maila i wyjaśnię wszystko. Były to czasy, kiedy korzystanie z intenetu wyglądało inaczej. Nie był facebooka, czy nk. Miałam pocztę na onecie. W domu był jeden komputer i wszystkie maile, z mojej poczty i taty poczty były odbierane w Outlook Expressie. U mnie w domu bardzo ważna była przestrzeń osobista i prywatność, więc nigdy nie bałam się, że ktoś przeczyta maila adresowanego do mnie. Nie chowałam pamiętnika. Teraz też znam hasła do poczty rodziców, ale nigdy ich nie używałam, chyba, że zostałam poproszona o to. Jest to dla mnie oczywiste (tak to podkreślam, bo spotkałam na swojej drodze ludzi, dla których to nie jest oczywiste). Więc wtedy napisałam maila, że go przepraszam, że wcale tak o nim nie myślałam i że mam nadzieję, że możemy być przyjaciółmi, zatytułowałam go "bardzo ważny list". I pojechałam na weekend do koleżanki K3. Już w piątek wieczorem dostałam smsa od taty (to był chyba pierwszy sms, jaki dostałam, bo od 3 dni miałam telefon), że dostałam maila od M. Poprosiłam tatę, żeby go przesłał na pocztę koleżanki. Była podekscytowana, ale też bałam się, co on napisał. Pamiętam do tej pory, że zaczął od tego, że nie muszę pisać w temacie "bardzo ważny list", bo każdy listy ode mnie jest dla niego ważny. Bardziej szczęśliwa być nie mogłam. Napisał jeszcze, że bardzo się cieszy, że do niego napisałam. 
Zaczęliśmy pisać ze sobą maile. Dostawałam średnio 3 listy na dzień. Jeździłam rano do szkoły z rodzicami, czekałam u cioci, aż rodzice skończą pracę i wracałam z nimi na wieś. Postanowiliśmy się spotkać. Pierwsza moja randka! (I tu się pojawia historia z tramwajem, o której wspomniałam). Spotkaliśmy się na przystanku tramwajowym (pamiętam dokładnie którym). Postanowiliśmy, że pojedziemy do niego, ja nie mogłam zapraszać za bardzo znajomych do cioci, a jakoś nie chcieliśmy spacerować. Czekamy na tramwaj. Rozmawiamy. Podjeżdża tramwaj. Wsiadamy. Tramwaj nie rusza, ale my jesteśmy zatopieni w rozmowie. Nie widzimy, że w okół nas nie ma nikogo. Tramwaj jest pusty. Nie słyszymy, że motorniczy do nas krzyczy. Słyszymy tylko siebie nawzajem. W końcu motorniczy podchodzi do nas i mówi, że to R, w sensie tramwaj zepsuty, do niego się nie wsiada. Wysiadamy. Troszkę speszeni, że byliśmy tak zajęci sobą. Zakochani, nie widzieliśmy świata zewnętrznego. Byliśmy u niego. Potem wróciłam do domu. Nie pocałował mnie wtedy, ale spędzenie z nim popołudnia było dla mnie niesamowitym przeżyciem. W następny weekend byłam u K. On też tam był. Rozmawialiśmy na ganku u K. On, K., ja i żeby było śmiesznie A. (ta dziewczyna, z którą K. chciała go wyswatać), ale on przez cały czas robił jakieś aluzje do mnie (tak to się po polsku mówi?). Poszliśmy się sami przejść. Był już wieczór, gwiazdy na niebie. Szliśmy pustą drogą. Wtedy on się odwrócił i mnie pocałował. Jak ja byłam wtedy szczęśliwa (nie był to mój pierwszy pocałunek, ale pierwszy, który dokładnie pamiętam, jakby to było wczoraj, a minęło 11 lat - to było 14 albo 15 września 2001 roku, piątek albo sobota). Jedyny nasz pocałunek w czasie tej pierwszej zwrotki. 
Pisaliśmy do siebie maile, jak opętani, spotykaliśmy się w weekendy na wsi. Tak po prostu. Powiedział, że powinnam posłuchać piosenki "I love you" T.Love. To on myśli. Wysłał mi serce z napisem "Kocham Cię", ale nie powiedział tego mi w oczy. Nie musiał :) Jak ma się 13 lat, nie dużo trzeba do szczęścia.
Wydawało mi się, że było idealnie. Pewnego październikowego dnia moi rodzice przyszli z grilla u znajomych. Powiedzieli, że byli tam bracia M. Podobno miał jakieś straszne problemy w szkole, spytali się, o co chodzi, ale nic mi nie mówił. Byłam zła na niego, że takich rzeczy dowiaduję się od moich rodziców, a nie od niego. Więc mu to w mailu napisałam, pytając się, o co właściwie chodzi. Odpowiedź, którą dostałam  była najgorszym mailem, jaki kiedykolwiek czytałam. Stwierdził, że ze szkołą to nic wielkiego, ale skoro moi rodzice mają teraz o nim złe zdanie, to on się więcej nie pokaże w moim domu i musimy to wszystko skończyć. Moje tłumaczenia, błagania, nic nie dały. W tamtej chwili moje życie zmieniło się w rozpacz. Nie byłam zupełnie przygotowana na rozstanie. Nie mogłam sobie wyobrazić, że on tak zareagował na mojego maila. Poza tym moi rodzice nie mieli o nim złego zdania, ale nie potrafiłam go przekonać. Gdyby powiedział mi, że przestał mnie kochać, że poznał kogoś innego, cokolwiek to był zrozumiała, ale taki banalny powód, co pomyślą moi rodzice (kiedy oni nic nie myśleli), był dla mnie bez sensu. On jednak nie zmienił zdania. To był dla niego koniec. Nie pamiętam, co się ze mną działo po tym. Szkoła, dom, weekend z K. Mam te wszystkie jego maile z tego czasu. Półtora miesiąca, 150 maili. Pisaliśmy potem ze sobą, ale nie wiem, o czym. Świat przestał dla mnie wtedy istnieć. A ja nawet nie wiedziałam, dlaczego tak się stało. Płakałam, słuchałam T.Love w kółko. Nie wierzyłam, że tak szybko można kogoś przestać kochać, z drugiej strony, jeżeli on mnie nadal kochał, to dlaczego nie chciał być ze mną. Nigdy go nie zapytałam, czy to był prawdziwy powód, a może tylko wymówka. Nie wiem. Tak skończyła się pierwsza zwrotka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz