sobota, 8 września 2012

Napisał do mnie wczoraj. Trochę wcześniej niż się spodziewałam, bo około południa, z Nicei. Jeszcze mu nie odpisałam. Niech poczeka :) Dzisiaj wrócił do domu. Teraz dzieli nas "tylko" tysiąc kilometrów, a wydaje mi się bliżej niż ludzie w moim biurze... 
Jego pierwsze słowa "ma chère" i mój uśmiech. Pisze do mnie po francusku. Uwielbiam to. Czytam dalej. Niestety musi wrócić do domu na jakiś czas. Nie wie, kiedy przyjedzie znowu. Teraz musi wracać do domu. Zrobiło mi się smutno. Myślałam, że zostanie we Francji dłużej, że może przyjedzie w następny weekend (może nawet ten). Było to raczej mało prawdopodobne, ale mogłam marzyć... Jednak poczułam się strasznie głupio. Co ja sobie wyobrażam. Może nigdy więcej go nie zobaczę. "Nadzieja matką głupich" powiadają. Tak, byłam tak strasznie głupia. Może dla niego to tylko przyjaźń. I wpadłam w taki nastrój negatywny na kilka godzin. Przeczytałam maila jeszcze raz. On chce mnie jeszcze zobaczyć. To się nie może tak skończyć. Coś jest w jego wiadomościach. Nie mogę się mylić :)
Znów świat jest kolorowy. Znów wierzę w cuda. Jest mi w tym tak dobrze. Skończę tego posta, napiszę do niego maila i będę niecierpliwie czekała na odpowiedź. Nie wiem jeszcze, co mu napiszę, ale to nieważne. 

Chciałam dzisiaj opisać moją historię z M. Na pewno jest warta opisania. Pełna wzlotów i upadków (podoba mi się ta metafora, którą użyłam wcześniej - powtarzający się refren w moim życiu - tak zatytułuję tę notkę o nim). Wyjaśnia też, dlaczego tak strasznie boję się dać ponieść się emocjom, dlaczego nie chcę być zakochana. Ostatnio też miałam na francuskim opisać jakąś anegdotę związaną z transportem publicznym (Francuzi mają wyobraźnię...), przypomniała mi się przygoda z M. i tramwajem :) To były czasy. Niestety to byłby dłuższy wpis, a na to nie mam dzisiaj czasu.

Tymczasem reszta mojego życia toczy się w zawrotnym tempie. Już 8 września, ale tyle rzeczy do zrobienia. Narzekałam na ludzi piszących maile służbowe wieczorami, a sama mam do napisania dwa dzisiaj. Ale przynajmniej ludzie, do których piszę mają rodziny, więc nie powinni czekać na takie wiadomości, na jakie ja czekam :P I potem muszę trochę popracować. Tak, w sobotę. To coś nie związanego z tematem mojej pracy, dlatego nie chcę tego robić w biurze, ale to też praca. I jeszcze zakupy... Teraz przez ten kurs francuskiego wracam do domu o 21. Sklepy są o tej godzinie pozamykane. Rano robienie zakupów nie ma sensu, sklepy otwierają się dopiero o 8.30, są kolejki rano straszne, a ja do pracy muszę iść. Więc czeka mnie dzisiaj planowanie śniadań, obiadów i kolacji na cały tydzień. Jutro przychodzi koleżanka, będziemy razem gotować, a potem obejrzymy film. Zrobimy niemiecką sałatkę ziemniaczaną, do tego grillowanego kurczaka i mus czekoladowy :) 

Jakiś taki nudny mi się wydaje ten wpis... Może nie mam dzisiaj weny, a może po prostu chcę szybko skończy, żeby móc do niego napisać? ;)

2 komentarze:

  1. Nadzieja może i matką głupich, ale nie przeszkadza jej to być uroczą kochanką odważnych;)

    I. nie oczekuj, a czerp z tego co dostajesz :))

    Pozdrawiam,
    Szminka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada sie interesujaco:) czekam na ciag dalszy,ach Wy kobiety zamiast odpisac natychmiast to chcecie nas pomeczyc ,mysle ze wszystkie jestescie takie same:))ale nie powiem oczekiwanie jest przyjemne.

    OdpowiedzUsuń